Dziś czas na biegowy eksperyment, który pomoże nam odpowiedzieć na pytanie: na ile dobrze da się zmierzyć zmianę w technice biegu tej samej osoby?
W jego ramach wykonałem dwie serie biegu, w taki sposób, aby w każdej serii uzyskać kilka różnych prędkości (od 3:40 min/km do 6:00 min/km).
W pierwszej serii pobiegłem moją standardową techniką, do której jestem przyzwyczajony. Określiłbym ją jako bardzo miękka, cichą, z dużą dozą amortyzacji.
Do przeprowadzenia drugiej serii o pomoc poprosiłem Jacka Ksiąszkiewicza, pasjonata analizy ruchu, autora bloga: para w ruch, który przekazał mi podstawy swojej wizji na optymalny ruch biegowy oparty na skróceniu czasu kontaktu z podłożem. Styl ten jest odmienny od mojego. Opiera się na większej sztywności, mocniejszym „doładowaniu” w ziemię.
Mała dygresja o której warto pamiętać przy interpretowaniu wyników tego eksperymentu jest taka, że do mojej techniki biegu przyzwyczajam ciało od lat, a na poznanie i przyzwyczajenie się do techniki Jacka miałem kilkadziesiąt minut, co może przekładać się na swobodę ruchów w jednym i drugim wypadku.
Oto ja biegnący obiema wspomnianymi technikami (lewe nagranie pochodzi z sesji z Jackiem, prawe z mojego archiwum):
Wizualnie są pewne różnice, jednak wychwycenie ich nie jest zadaniem trywialnym. Przykładową różnicą jest wyraźna obecność pre-supinacji w mojej standardowej technice i jej brak w zmodyfikowanej technice:
Zobaczmy co na temat różnic w technice mówią czujniki umieszczone na łydkach:
Ground Contact Time (gct):
Wszystkie wykresy będą skonstruowane w ten sposób, że na osi poziomej będą oznaczone różne tempa biegu, od najszybszego (3:40 min / km) po lewej stronie wykresu, do najwolniejszego (6:10 min/km) po stronie prawej.
Na wykresie czasu kontaktu stopy z podłożem widzimy, że po zmodyfikowaniu swojej techniki rzeczywiście mój czas kontaktu z podłożem spadł niezależnie od tempa, którym się poruszałem. Jest to o tyle ciekawy kierunek zmian, że z analizy biegu profesjonalnych zawodników takich jak np. Sebastian, wiemy, że są oni w stanie przy tej samej prędkości biegu osiągać krótsze czasu kontaktu z podłożem niż amatorzy.
Długość kroku i kadencja
Biegnąc moją standardową techniką stawiałem mniej kroków na minutę przy czym były one dłuższe. Przy zmodyfikowanej technice kadencja rosła, a długość kroku spadała.
Jak pamiętamy z wpisu opisującego jaka kadencja jest idealna, wyniki które uzyskałem przy swojej technice wydają się być bliższe zawodowcom. Mam jednak wrażenie, że w tym wypadku olbrzymią rolę odgrywa przyzwyczajenie do ruchu. Mój aparat amortyzacyjny jest przyzwyczajony do mojej standardowej techniki, w związku z czym nie boi się stawiać większych kroków, bo wie, że poradzi sobie z ich amortyzacją. Przy zmienionej technice, za amortyzacją zaczynają odpowiadać nieco inne struktury, które do tej pory nie pracowały w ten sposób, w związku z czym zgłaszają do mózgu prośbę o zmniejszenie długości kroku.
Pronacja
Subiektywne odczucia, o miękkości mojej techniki i sztywności nowo poznanej, znajdują potwierdzenie w obiektywnych danych. Przy większych prędkościach pojawia się wyraźna różnica w czasie trwania pronacji (amortyzacji). Przy zastosowaniu mojej techniki trwa ona dla tempa 3:40 min/km ok. 16 ms. Po zmodyfikowaniu techniki czas ten spada do ok. 10 ms. Szybsza pronacja to krótsza faza amortyzacji, a więc „sztywniejsze” uderzenie o ziemię.
Pionowe uderzenie w ziemię
Kolejnym potwierdzeniem subiektywnego odczucia dotyczącego miękkiego vs sztywnego biegu jest dynamika pionowego uderzenia o ziemię, która jest większa w przypadku zmodyfikowanej techniki, co oznacza, że w mojej standardowej technice mniej „tupię” w ziemię.
Dynamika „grzebnięcia”
Bardzo wyraźną różnicę pomiędzy technikami biegu widać w dynamice z jaką noga stopa przytwierdzona do ziemi stara się pociągnąć podłoże w tył. W mojej technice tego ruchu nie ma prawie wcale. W zmodyfikowanej technice jest go wyraźnie więcej.
Z analizy zaawansowanych biegaczy wiemy, że mają oni w swoim biegu bardzo dużą dynamikę grzebnięcia (nawet ok. 11 g), co sugeruje, że jest to ważny element napędowy zawodowców.
Wyhamowanie rozpędzonej łydki
Pamiętacie pochodzący z tego artykułu wykres …
… pokazujący jak mocno zawodowiec niweluje prędkość łydki w momencie kontaktu z podłożem. Dziś o zjawisku tym wiemy już nieco więcej. Wiemy, że jest ono dość bezpośrednio powiązane ze wspomnianym „grzebnięciem” ziemi. Mocne grzebnięcie wyraźnie wyhamowuje łydkę w tej fazie. Słabe grzebnięcie nie wyhamowuje łydki pozwalając jej zachować prędkość. Wiedząc to nie zdziwi nas kolejny wykres:
Pokazuje on jak duże wyhamowanie robi moja łydka w fazie grzebnięcia. Przy mojej standardowej technice, wyhamowania tego nie ma zbyt dużo (bo nie ma grzebnięcia), przy zmodyfikowanej technice mamy ok. 2-krotnie więcej wyhamowania.
Dynamika wybicia
Wykorzystując zmodyfikowaną technikę moja dynamika wybicia jest większa dla wszystkich testowanych prędkości biegu. Parametr ten jest nieco nieintuicyjny w interpretacji, gdyż mogłoby się wydawać, że większa dynamika wybicia jest lepsza, gdyż daje więcej paliwa do lotu, jednak dane zebrane z ponadprzeciętnych zawodników na obecny moment nie potwierdzają takiej interpretacji. Wyniki zawodowców są pod kątem tego parametru rozrzucone po całym spektrum od niskich do wysokich dynamik wybicia.
Wyhamowanie stopy w fazie Late Swing
Korzystając z mojej techniki znacznie dynamiczniej wyhamowuję stopę gdy wciąż jest ona w powietrzu. Porównanie z zawodowcami sugeruje, że nie jest to dobry objaw (bo zabiera prędkość, którą później możemy wykorzystać w grzebnięciu).
Podsumowanie
Eksperyment ten pokazał, że techniką biegu można manipulować, a manipulacje te jesteśmy w stanie obiektywnie mierzyć.
MSc PT Filip Rudnicki
Programista, fizjoterapeuta. Od 12 lat pracuje jako analityk. Autor badań z zakresu biomechaniki. Twórca licznych narzędzi pomiarowych umożliwiających lepsze poznanie mechaniki ludzkiego ciała (sEMG, system mapowania nacisku stóp, IMU).
Jeśli ból przeszkadza Ci w uprawianiu sportu, skontaktuj się ze mną, a najprawdopodobniej będę w stanie Ci pomóc.
No responses yet