Nasze ciała nieustannie się zmieniają. Najlepiej widać to na przykładzie mięśni, które poddane dużemu obciążeniu urosną silniejsze niż wcześniej, aby na przyszłość być lepiej przygotowanym do tego co zamierzamy zrobić.

Aby cały ten proces wzrostu mięśnia mógł zajść, ciało musi rozwiązać dwa problemy:

  • usunąć z okolicy toksyny powstałe w trakcie pracy mięśnia
  • dostarczyć do okolicy tlen i substancje odżywcze

Tu pojawia się problem logistyczny, gdyż takich okolic wymagających ciągłej wymiany toksyn na tlen w ciele jest masa. Dokładniej mówiąc, każda żywa komórka w ciele wymaga takiego systemu podtrzymywania życia. Jak ciało sobie z tym radzi?

Dokładnie w taki sam sposób jak zorganizować by można system nawadniania ogrodu. Do kranu z wodą pod ciśnieniem podłączony jest gruby wąż, który z czasem poprzez kolejne złączki rozdziela się na coraz mniejsze węże biegnące w różnych kierunkach. Po odpowiedniej liczbie rozgałęzień węże są już naprawdę malutkie, a ciśnienie w nich panujące – minimalne. Są one ponacinane tak, aby powoli wypuszczać z siebie wodę w różnych kierunkach. Woda, która opuściła wąż, dzięki właściwościom gleby, będzie się jeszcze dodatkowo rozsączać w różnych kierunkach, dzięki czemu ostatecznie każdy nawet najmniejszy okruszek będzie wilgotny.

Wracając do krwiobiegu mamy dokładnie taki sam mechanizm. Coraz mniejsze naczynia krwionośne rozpraszają się po całym organizmie, aż do momentu gdy stają się naczyniami włosowatymi (nacięciami w wężu), z których tlen może „rozsączyć” się do okolicznych tkanek.

Końcowy etap tego procesu pokazuje poniższy rysunek:

Dlaczego zrozumienie tego mechanizmu jest ważne? Dlatego, że jest on wyidealizowany. Gdyby nasze ciała były żyznym czarnoziemem jak w opisanej wyżej analogii, nie mielibyśmy tylu przewlekłych problemów bólowych o nieokreślonej przyczynie.

W realnym życiu nasze ciała przypominają raczej mieszankę różnych gleb. Sporo jest oczywiście tej żyznej, ale są też miejsca z nieprzepuszczającą gliną. Łatwo sobie wyobrazić, że woda po opuszczeniu węża popłynie w tę stronę, która bardziej zechce ją wchłonąć. Oznacza to, że jeśli jakieś obszary oddzielone są barierą gliny, to woda może nigdy do nich nie dotrzeć. (lub będzie docierać znacznie wolniej niż powinna).

Czym ta glina z analogii jest w rzeczywistości? Dwa przykłady:

  • Ciało przystosowuje się do tego co robimy często. Niemal wszyscy często siedzimy. To oznacza, że ciało nabuduje sobie trochę dodatkowych wiązań kolagenowych np. w biodrach, aby nie musieć męczyć mięśni i uzyskać statyczną stabilizację, o której pisałem ostatnio.
  • Masa sportowych butów ma podwyższoną pietę w stosunku do palców. To sprawia, że łatwiej nam się chodzi / biega, bo aby zrobić krok możemy wykonać ruch w mniejszym zakresie niż standardowo. To sprawia, że nasze ścięgno Achillesa nie musi się męczyć tak jak powinno, bo nigdy nie każemy mu wchodzić w pełen zakres ruchu. Ciało odbiera to jako sygnał do tego, że może je ustabilizować statycznie dokładając mu parę kolagenowych połączeń z okolicą.

Przykładów można by wyliczać więcej, ale łatwo zauważyć, że „glina”, której nie chcemy jest bezpośrednio powiązana z tym, że nasze ciało odczuwa potrzebę dostarczenia w jakieś miejsce statycznej stabilności. Ta potrzeba pojawia się gdy mózg czuje, że brakuje mu tej lepszej wersji stabilności, czyli dynamicznej (tworzonej przez mięśnie).

Po prostu stabilność statyczną (sklejanie kolagenem) organizm może przeprowadzić sam z siebie bez żadnych dodatkowych wskazówek. Aby organizm mógł budować stabilność dynamiczną potrzebuje masy wskazówek, o tym w jaki sposób chcemy aby mięśnie się poruszały. Mózg ma możliwość zebrania wszystkich potrzebnych informacji samodzielnie, ale trzeba fizycznie dany ruch wykonać aby dać mu wskazówkę czego oczekujemy.

Tu pojawia się problem, bo odpowiedniego bodźca dla mózgu możemy dostarczyć tylko jeśli jesteśmy w stanie  poruszyć danym stawem w jego pełnym zakresie ruchu. Wtedy mózg może odczytać to jako: „W tym zakresie ruchu chcę mieć stabilność dynamiczną, dlatego nie twórz w tej okolicy kolagenu, który będzie przeszkadzał w tym co chcę robić”. Brak nadmiarowych sklejek kolagenowych jest uprzątnięciem gliny i zastąpieniem jej czarnoziemem.

Oznacza to, że na rozciąganie / przywracanie pełnych zakresów ruchu w naszym ciele nie powinniśmy patrzeć tylko przez pryzmat lepszych osiągnięć sportowych, ale przede wszystkim jako sposób na umożliwienie tlenowi i mikroelementom dotarcia do wszystkich ścięgien i stawów w organizmie, bo to one zwykle najbardziej cierpią na zbyt słabym „odżywieniu”.

Jeśli borykasz się z powracającym bólem, to pomyśl czy na pewno masz pełen zakres ruchu w okolicznych stawach. Jeśli nie, to możliwe, że twoje bolące ścięgno czy staw ma problem z otrzymaniem należnego mu obiadu.

O AUTORZE

MSc PT Filip Rudnicki

Programista, fizjoterapeuta. Od 12 lat pracuje jako analityk. Autor badań z zakresu biomechaniki. Twórca licznych narzędzi pomiarowych umożliwiających lepsze poznanie mechaniki ludzkiego ciała (sEMG, system mapowania nacisku stóp, IMU).

Jeśli ból przeszkadza Ci w uprawianiu sportu, skontaktuj się ze mną, a najprawdopodobniej będę w stanie Ci pomóc.

Tags:

No responses yet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.